Akademia pana Kleksa – książka dla dzieci napisana przez Jana
Brzechwę i wydana w 1946 roku. Jest to historia dwunastoletniego,
niesfornego, rudego Adasia Niezgódki, który zostaje umieszczony w
tytułowej akademii wraz z dwudziestoma czterema innymi chłopcami –
wszyscy o imionach zaczynających się na literę A. Opiekuje się nimi pan
Kleks z pomocą Mateusza – uczonego szpaka, który wymawia jedynie
końcówki wyrazów. Kontynuacją fantastycznych opowieści Jana Brzechwy o panu Kleksie są: Podróże pana Kleksa oraz Tryumf pana Kleksa.Pod tym linkiem można pobrać pliki - cała lektura pdf (link).
Poniżej ekranizacja filmowa
Streszczenie książki
Spis treści:
1. Ta oraz inne bajki - streszczenie
2. Niezwykła opowieść Mateusza - streszczenie
3. Osobliwości pana Kleksa - streszczenie
4. Nauka w Akademii - streszczenie
5. Kuchnia pana Kleksa - streszczenie
6. Moja wielka przygoda - streszczenie
7. Fabryka dziur i dziurek - streszczenie
8. Sen o siedmiu szklankach - streszczenie
9. Anatol i Alojzy - streszczenie
10. Historia o księżycowych ludziach - streszczenie
11. Sekrety pana Kleksa - streszczenie
12. Pożegnanie z bajką - streszczenie
1. Ta oraz inne bajki - streszczenie
Adaś Niezgódka miał dwanaście lat i od sześciu miesięcy był uczniem Akademii pana Kleksa. Kiedy mieszkał w domu nic mu się nie udawało. Każdego dnia spóźniał się do szkoły, nie odrabiał lekcji i był niezdarny. Wszystko upuszczał na podłogę, tłukł naczynia i niechętnie jadł krupnik i marchewkę na obiad, które codziennie dostawał na obiad. Pewnego dnia, gdy oblał atramentem parę spodni, obrus i nowy kostium mamy, rodzice postanowili oddać go na wychowanie do Pana Kleksa. Akademia mieściła się w dużym, trzypiętrowym budynku na końcu ulicy Czekoladowej.
Na najwyższym piętrze, na które uczniowie nie mieli prawa wchodzić, pan Kleks przechowywał swoje sekrety, do których dostawał się przez komin. Na parterze mieściły się sale szkolne, na pierwszym piętrze – sypialnie i jadalnia, a w jednym z pokojów na drugim piętrze mieszkał pan Kleks z Mateuszem, a wszystkie pozostałe pomieszczenia były pozamykane na klucz.
Akademia pana Kleksa była miejscem szczególnym. Mogli uczyć się w niej wyłącznie chłopcy, których imię zaczynało się na literę A. Ogółem w szkole było dwudziestu czterech uczniów. Pan Kleks miał na imię Ambroży, a Mateusz był szpakiem, który potrafił doskonale mówić, choć wypowiadał tylko końcówki wyrazów. Mateusz odrabiał z chłopcami lekcje i często zastępował pana Kleksa w szkole, kiedy mężczyzna szedł łapać motyle na drugie śniadanie. Wokół budynku szkoły rozciągał się ogromny park, pełen rozmaitych dołów, wąwozów i jarów. Akademię otaczał wysoki mur, pośrodku którego była szklana brama.
W murze tym, od strony parku, mieściły się żelazne furtki, zamknięte na małe srebrne kłódki. Furtki prowadziły do różnych bajek i na każdej była tabliczka, informująca, do której bajki wiedzie. Nikt dokładnie nie wiedział, ile jest tych bramek, a wszystkie kluczyki przechowywał w srebrnej szkatule pan Kleks.
Chłopcy często odwiedzali krainy bajek, udając się tam po zakupy na prośbę wychowawcy. W tabakierce pan Kleks miał mnóstwo zapasowych piegów, które co czwartek przynosił mu z miasta golarz Filip. W niedzielę i święta punktualnie o jedenastej pan Kleks wyjmował kilka piegów z tabakierki i przytwierdzał je sobie do nosa. Uważał, że piegi doskonale wpływają na rozum i chronią przed katarem.
Pewnego dnia pan Kleks wezwał do siebie Adasia i poprosił go, aby udał się do bajki Andersena o dziewczynce z zapałkami po pudełko zapałek. Chłopiec pobiegł do parku i od razu trafił do właściwej furtki. Po drugiej stronie ujrzał ulicę nieznanego miasta, po której przechadzali się ludzie. Zaskoczony stwierdził, że pada śnieg, choć w jego świecie było w tym czasie lato. Po chwili zbliżył się do niego starszy mężczyzna, pogłaskał go po głowie i przedstawił się jako pan Andersen.
Adaś wyjaśnił, że przyszedł na polecenie pana Kleksa po zapałki. Wówczas pan Andersen klasnął w dłonie i zza rogu wyszła mała dziewczynka z zapałkami. Staruszek wziął od niej jedno pudełko i podał je chłopcu, prosząc, aby przestał płakać, ponieważ to tylko bajka, w której wszystko jest zmyślone i nieprawdziwe. Dziewczynka uśmiechnęła się i odeszła, a Adaś wrócił do Akademii. Kiedy opowiedział kolegom o swojej przygodzie, wszyscy zazdrościli mu, że poznał słynnego bajkopisarza. Później jeszcze wiele razy chodził do różnych bajek na prośbę pana Kleksa, przynosząc z nich różne przedmioty.
Innego dnia w Akademii zjawił się jakiś obcy mężczyzna i kazał zaprowadzić się do pana Kleksa. Wszyscy uczniowie byli ciekawi, w jakiej sprawie przyszedł nieznajomy. Po długiej rozmowie pan Kleks wskazał na Adasia i Andrzeja, wyjaśniając, że jego rozmówca przyszedł z bajki o śpiącej królewnie i siedmiu braciach. Okazało się, że dwaj z braci wyszli poprzedniego wieczoru do lasu i nie wrócili. W tej sytuacji bajka nie mogła się zakończyć i chłopcy mieli w tym pomóc. Adaś i Andrzej poszli razem z tajemniczym mężczyzną, od którego dowiedzieli się, że jest jednym z braci i będą musieli założyć aksamitny strój, podobny do tego, który miał na sobie. Po przebudzeniu śpiąca królewna zaprosiła chłopców na podwieczorek. Zostali ugoszczeni ciastkami i kremem, a do picia dostali czekoladę.
Po posiłku królewna odwiozła ich powozem pod sam mur Akademii, a potem poprosiła, aby przekazali jej pozdrowienia panu Kleksowi. Po chwili dodała, że chciałaby kiedyś odwiedzić bajki pana Kleksa. W ten sposób Adaś dowiedział się, że pan Kleks na swoje własne bajki. Postanowił zaprzyjaźnić się z Mateuszem, aby dowiedzieć się więcej o tajemnicach pana Kleksa. Szpak niechętnie rozmawiał z chłopcami i zdarzało się, że milczał przez całe dnie. Najlepszym lekarstwem na jego upór były piegi. Były to specjalne piegi, które zdobiły twarz pana Kleksa i z powodu jego roztargnienia każdego dnia znajdowały się w innym miejscu.
Mężczyzna bowiem zdejmował je na noc i chował do złotej tabakierki, a rankiem przyklejał je na nowo, zapominając, gdzie były poprzedniego dnia. Każdy uczeń, który szczególnie wyróżnił się podczas lekcji, w nagrodę dostawał jednego piega, którego nosił z dumą. Do tej pory Adaś nie otrzymał żadnego piega i zazdrościł swym kolegom.
Mateusz uważał piegi za doskonały przysmak i przepadał za nimi. Kiedy przestawał się odzywać, pan Kleks zdejmował ze swojej twarzy najbardziej zużytego piega i dawał ją do zjedzenia Mateuszowi. Ptak natychmiast zaczynał mówić i chętnie odpowiadał na wszystkie pytania. W połowie czerwca pan Kleks zasnął w parku i został pogryziony przez komary. Drapiąc się po nosie, zdrapał wszystkie piegi. Adaś pozbierał je i zaniósł Mateuszowi, zyskując dzięki temu jego przyjaźń. Pewnego dnia szpak opowiedział mu historię swego życia.
2. Niezwykła opowieść Mateusza
Mateusz nie był ptakiem, tylko księciem. Urodził się na królewskim dworze jako jedyny syn i następca tronu potężnego króla. Wychowywał się w pięknym pałacu, a każdy jego kaprys był natychmiast spełniany. Każda jego łza była liczona, a każdy uśmiech zapisywany w księdze uśmiechów książęcych. Jego ojciec był władcą, rządzącym licznymi krajami i narodami. Mateusz miał cztery siostry, które poślubiły czterech królów.
Wszyscy królowie świata zabiegali o przyjaźń jego ojca. Od najmłodszych lat Mateusz uwielbiał polowania i był miłośnikiem jazdy konnej. Kiedy skończył siedem lat, ojciec powierzył jego wychowanie dwunastu najznakomitszym uczonym, nakazując, aby przekazali chłopcu całą swoją wiedzę. Mateusz uczył się dobrze, lecz nie potrafił myśleć o niczym innym poza siodłem i strzelbą.
Król, w obawie o jego zdrowie, zabronił mu jeździć konno. Książę długo opłakiwał zakaz, a cztery damy dworu zbierały jego łzy do kryształowego flakonu. Gdy naczynie wypełniło się po brzegi, w kraju została ogłoszona żałoba narodowa. Rozgoryczony Mateusz nie chciał jeść ani uczyć się i całymi dniami siedział na swym tronie, nie odzywając się do nikogo. Królowa i mędrcy starali się przekonać władcę, aby cofnął zakaz, lecz ten był nieugięty w swym postanowieniu.
Pewnej nocy Mateusz usłyszał pod oknem swej komnaty rżenie konia. Na ścieżce dostrzegł osiodłanego wierzchowca, Ali-Babę. Ubrał się szybko, chwycił strzelbę i wyskoczył przez okno wprost na grzbiet rumaka. Upojony jazdą, coraz bardziej oddalał się od pałacu, całkowicie zapominając o zakazie ojca. W lesie wierzchowiec zwolnił bieg i stał się dziwnie niespokojny. Wreszcie zatrzymał się przed olbrzymim wilkiem. Mateusz uniósł strzelbę, lecz wilk zaśmiał się ludzkim śmiechem i zbliżył się do konia. Wówczas chłopiec wycelował w jego pysk i strzelił.
Zwierzę upadło tuż obok kopyt Ali-Baby. Książę zeskoczył z konia i stanął nad wilkiem, który resztą sił zdołał wbić kieł w jego prawe udo. W tej samej chwili rozległo się ponure wycie wilków. Przerażony Mateusz dosiadł konia i wrócił do pałacu. Przedostał się do swojego pokoju i natychmiast zasnął.
Po przebudzeniu ujrzał sześciu lekarzy i dwunastu uczonych, pochylających się nad jego łóżkiem. Z niepokojem spoglądali na niewielką ranę na udzie chłopca, z której sączyła się krew. Lekarze nie zdołali jednak ustalić przyczyny krwotoku, który nasilał się z każdą godziną. Do pałacu sprowadzono znakomitych chirurgów, lecz i oni okazali się bezradni.
W całym kraju modlono się o zdrowie księcia, a król wezwał najlepszych lekarzy z sąsiednich państw. Cudzoziemscy medycy przechodzili obok łoża następcy tronu, podawali mu różne leki, nacierali go rozmaitymi maściami, ale żaden z nich nie zdołał go wyleczyć. Z każdą minutą Mateusz czuł się coraz gorzej. W momencie, kiedy wszyscy stracili nadzieję, do pałacu przybył chiński uczony, doktor Paj-Chi-Wo.
Zrozpaczony król poprosił go, aby uratował jego jedynego syna, obiecując, że w zamian otrzyma ogromne bogactwa. Medyk nie chciał jednak klejnotów i zbliżył się do chorego. Obejrzał ranę i przyłożył do niej usta. W ciągu paru sekund Mateusz poczuł się lepiej. Po pewnym czasie rana zniknęła, a doktor Paj-Chi-Wo ukłonił się, zapewniając, że książę jest zdrowy. Rodzice chłopca popłakali się ze wzruszenia, dziękując lekarzowi. Medyk poprosił, aby pozostawili go samego z chłopcem. Kiedy wszyscy opuścili sypialnię, usiadł obok łoża i powiedział, iż wie, w jaki sposób książę został ranny. Wyjaśnił, że w nocy Mateusz zastrzelił króla wilków i grozi mu ogromne niebezpieczeństwo, ponieważ wilki będą chciały pomścić śmierć swego władcy. Podarował mu cudowną czapkę bogdychanów, prosząc, aby nigdy nie rozstawał się z nią.
W chwili zagrożenia miał ją założyć i wówczas będzie mógł zamienić się w każdą istotę, o jakiej pomyśli. Potem wystarczyło pociągnąć za guzik, dzięki czemu mógł odzyskać swój ludzki kształt. Mateusz podziękował doktorowi za prezent, a mężczyzna wyszedł z pokoju i bez pożegnania zniknął z pałacu. Książę wziął się za naukę, tracąc zupełnie zamiłowanie do polowań. Myśl, że zabił króla wilków niepokoiła go przez cały czas. Mijały kolejne lata, a on wciąż nie potrafił o tym zapomnieć. Nigdy też nie rozstawał się z magiczną czapeczką.
Tymczasem w kraju miały miejsce dziwne zdarzenia. Olbrzymie stada wilków napadały na wsie i miasta, porywając ludzi i kradnąc żywność. Od południa kraju ku północy zmierzały setki tysięcy wilków, pustosząc mijane osady. Stopniowo zaczął szerzyć się głód, a lud oskarżał ministrów i władcę o nieudolność. Nikt nie potrafił zaradzić nieszczęściu.
Pewnego dnia wataha bestii dotarła do stolicy i wilki wtargnęły do pałacu. Mateusz miał wówczas czternaście lat, był silny i odważny. Chwycił strzelbę i stanął u wejścia do sali tronowej, mierząc do nacierających zwierząt. Nagle jeden z halabardników chwycił go za rękę i ryknął, aby dał im wolną drogę. Przerażony książę zemdlał, a kiedy odzyskał przytomność jego rodzice nie żyli. W pałacu grasowały wilki. Mateusz usiłował wezwać pomoc, lecz z jego ust wydobywało się jedynie końcówki wyrazów.
Wówczas przypomniał sobie o czapeczce doktora Paj-Chi-Wo. Wyciągnął ją z kieszeni i stwierdził, że nie ma guzika. Zrozumiał, że nigdy nie stanie się człowiekiem. W tej samej chwili ujrzał rozwartą paszczę wilka. Bez namysłu nałożył czapkę na głowę i powiedział, że chce zostać ptakiem. Natychmiast zmienił się w szpaka i wydostał się ze zniszczonego pałacu. Przez wiele dni wznosił się nad swoją ojczyznę, słysząc krzyki umierających ludzi.
Królestwo jego ojca upadło, a on opłakiwał śmierć rodziców i klęskę kraju, który niegdyś był potęgą. Potem zaczął szukać guzika od czapki bogdychanów. Przemierzył wiele krajów i miast, odwiedził swe siostry, lecz one nie rozumiały jego mowy. Najstarsza zamknęła go w klatce i podarowała infantce na imieniny. Po kilku tygodniach znudził się królewnie, która oddała go służącej, a ta sprzedała go wędrownemu handlarzowi. Wreszcie na targu ptaków w Salamance kupił go Ambroży Kleks.
3. Osobliwości pana Kleksa
Historia Mateusza wzruszyła Adasia. Chłopiec postanowił zrobić wszystko, aby odszukać zagubiony guzik i pomóc księciu odzyskać ludzką postać. Od tej chwili zbierał wszystkie guziki, a przebywając poza Akademią niepostrzeżenie odcinał guziki od palt i żakietów napotykanych ludzi. Po jakimś czasie zgromadził siedemdziesiąt osiem tuzinów guzików, lecz żaden nie pasował do cudownej czapeczki doktora Paj-Chi-Wo. Dziwiło go jednak, że pan Kleks nie zainteresował się sprawą Mateusza.
Adaś głęboko wierzył, że mężczyzna potrafi wszystko i z łatwością odnalazłby zgubę. Pewnego dnia podczas lekcji rozmyślał o sprawie Mateusza. Pan Kleks, który zauważył jego myśli, pogroził mu palcem i wyjaśnił, że nie jest czarownikiem, lecz po prostu lubi wynalazki i trochę zna się na bajkach. Potem dodał, że nigdy nie wtrąca się do cudzych spraw.
Wszyscy uczniowie kochali i szanowali pana Kleksa, ponieważ nigdy się na nich nie gniewał i był bardzo dobrym człowiekiem. Pewnego razu pan Kleks spotkał Adasia w parku i z uśmiechem powiedział, że chłopiec uważa, że ma on ze sto lat, a w rzeczywistości jest o dwadzieścia lat młodszy od niego. Słowa mężczyzny zaintrygowały malca. Dopiero Mateusz wyjaśnił mu, że na drugim piętrze stoją na parapecie dwa łóżeczka, nie większe od pudełka cygar i to właśnie w nich sypiają on i pan Kleks. Okazało się, że o północy pan Kleks zaczynał zmniejszać się, tracił włosy i brodę i kładł się do maleńkiego łóżka. Po przebudzeniu wkładał sobie do ucha pompkę powiększającą i po chwili był normalnej wielkości. Następnie łykał kilka pigułek na porost włosów, dzięki którym odzyskiwał swoją zwykłą postać.
Powiększająca pompka pana Kleksa była magiczna. Kiedy mężczyzna przykładał ją do jakiegoś przedmiotu, ten natychmiast zaczynał powiększać się. Dzięki pompce na obiad dla wszystkich uczniów wystarczał kawałek mięsa wielkości dłoni, który po upieczeniu rozrastał się do rozmiarów dużej pieczeni. Na pierwsze śniadanie pan Kleks zjadał kilka szklanych kulek, które popijał zielonym płynem. Płyn ten przywracał mu pamięć, ponieważ podczas snu pan Kleks zapominał o wszystkim, co się wydarzyło. Pewnego dnia, gdy zabrakło zielonego płynu, mężczyzna biegał po Akademii nie poznając swoich uczniów i Mateusz musiał przelecieć nad murem, aby pożyczyć napój od trzech wesołych krasnoludków.
Po posiłku pan Kleks ubierał się i przytwierdzał do twarzy piegi. Następnie zjawiał się w klasie, zasiadając w swoim fotelu bądź w powietrzu. Kieszenie jego kamizelki zdawały się nie mieć dna i mieściły się w nich różne osobliwości pana Kleksa. Mógł do nich schować wszystko, co tylko chciał, a kiedy przed snem wyciągał z nich wszystkie przedmioty, z trudem mieściły się w jednym pokoju.
W jednej z piwnic pan Kleks przechowywał różnokolorowe baloniki z przytwierdzonymi do nich małymi koszyczkami. Adaś dopiero po jakimś czasie dowiedział się do czego służą. Pewnego dnia w Akademii zjawił się golarz Filip z informacją, że przy skrzyżowaniu ulic Rezedowej i Śmiesznej zepsuł się tramwaj i nikt nie potrafi go naprawić. Pan Kleks kazał przynieść jeden balonik, do koszyczka włożył swoje prawe oko i po chwili wypuścił balon, kierując go w stronę miasta. Po paru minutach balonik wrócił, a pan Kleks włożył oko na swoje miejsce i w ten sposób dowiedział się, jak naprawić pojazd.
Wraz ze swymi uczniami wymaszerował na ulicę, gdzie zdjął z nosa okulary i przyłożył do nich pompkę powiększającą. Po chwili binokle zmieniły się w rower, a pan Kleks wsiadł na niego i jechał przodem, wskazując chłopcom drogę. Niebawem dotarli na ulicę Śmieszną. Pan Kleks kazał chłopcom stanąć wokół tramwaju, a sam zaczął naprawiać pojazd. Po dziesięciu minutach zabiegi odniosły skutek i tramwaj odjechał.
Kilka dni później pan Kleks wysłał swoje oko na kolejne oględziny. Chłopcy leżeli wówczas nad stawem, zapisując rechot żab w zeszytach. Pan Kleks pochylił się nad wodą i z kamizelki wypadła mu pompka powiększająca. Adaś wraz z kilkoma kolegami wskoczył do stawu, lecz nie zdołali odnaleźć pompki. Wtedy pan Kleks wyjął prawe oko i wrzucił je do wody. Po chwili wypłynęło na powierzchnię, a mężczyzna wskazał Adasiowi, gdzie leży pompka. Jakiś czas po tym wydarzeniu pan Kleks wysłał swoje prawe oko na księżyc, aby dowiedzieć się kto tam mieszka i napisać bajkę o księżycowych ludziach.
Każdego ranka pan Kleks zjeżdżał po poręczy na pierwsze piętro. Potrafił również wjeżdżać po niej na górę. W tym celu nabierał powietrze do ust, wydymał policzki i stawał się lekki jak piórko. Unosił się swobodnie w powietrzu, a właściwość tę wykorzystywał również do łapania motyli, które zjadał na drugie śniadanie. Pan Kleks bowiem jadł wyłącznie to, co kolorowe. Wszyscy uczniowie starali się naśladować swego wychowawcę, lecz żadnemu nie udało się wlecieć w górę. Przez długi czas wysiłki Adasia były bezskuteczne, aż pewnej niedzieli, po tym jak wciągnął powietrze do ust, poczuł dziwną lekkości i uniósł się w górę. Wznosił się coraz wyżej i przeżył przygodę, która zadziwiła nawet pana Kleksa.
4. Nauka w Akademii
Codziennie o godzinie piątej Mateusz otwierał specjalne śluzy, które mieściły się nad łóżkami chłopców i zaczynała sączyć się z nich zimna woda. Chłopcy natychmiast zrywali się i pospiesznie ubierali się, ciekawi, co tym razem przygotował dla nich pan Kleks. O wpół do szóstej uczniowie zbierali swoje lusterka senne i szli do jadalni na śniadanie. Pół godziny później Mateusz dzwonił na apel i wszyscy biegli do gabinetu pana Kleksa, który czekał już na nich i odbierał senne lusterka, w których odbijały się sny chłopców. Potem pan Kleks uważnie oglądał to, co śniło się jego podopiecznym i zostawiał te sny, które mu się spodobały. Wybrane sny następnie zbierał za pomocą sennego kwasu do miseczki, suszył je i z otrzymanej masy wytłaczał pastylki, dzięki którym chłopcy mieli coraz piękniejsze sny.
Lekcje rozpoczynały się o godzinie siódmej. Chłopcy uczyli się pilnie i chętnie wyłącznie rzeczy, które były ciekawe i zabawne. Na lekcji kleksografii uczyli się jak powinni obchodzić się z atramentem i dopisywali rozmaite historyjki do powstałych z kleksów obrazków. Potem odbywała się lekcja przędzenia liter, na której chłopcy rozplątywali litery i łączyli je w długie nitki, a następnie nawijali je na szpulki. Nitki te umożliwiały czytanie książek za pomocą palców. Po lekcji przędzenia liter pan Kleks zabrał uczniów na drugie piętro i otworzył jeden z zamkniętych pokojów.
Mieścił się tam szpital chorych sprzętów. Odbyły się zajęcia podczas których pan Kleks leczył sprzęty, a chłopcy przyglądali się jego zabiegom z uwagą. W chwili, kiedy mieli opuścić salę, okazało się, że pan Kleks zgubił swoją ulubioną złotą wykałaczkę. Wszyscy rozpoczęli poszukiwania, lecz nie zdołali znaleźć zguby. Do poszukiwań przyłączyły się również chore sprzęty i dopiero one wskazały, że wykałaczka tkwiła w fałdach firanki.
Po południu pan Kleks polował na motyle i jadł drugie śniadanie, a chłopcy udawali się nad staw bądź na boisko, gdzie odbywała się lekcja na świeżym powietrzu. Tym razem Mateusz wytoczył na boisko dużą piłkę, zrobioną z globusa i rozpoczęła się lekcja geografii. Każdy uczeń, który uderzył piłkę nogą, musiał równocześnie wymieniać nazwy miast, rzek lub gór, w które trafił czubkiem buta. Tego dnia jeden z Aleksandrów kopnął globus tak mocno, że piłka przeleciała przez mur i wpadła do jednej z bajek.
Po chwili chłopcy ujrzeli Królewnę Śnieżkę, zbliżającą się do nich, a za nią szło dwunastu krasnoludków, niosąc globus. Uczniowie podbiegli do niespodziewanych gości, a Śnieżka poprosiła, aby nauczyli krasnoludków geografii. Nagle królewna i krasnoludki zaczęli topnieć i zamienili się w wąski strumyczek, który popłynął w stronę furtki, wiodącej do ich bajki. W tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka, wzywający chłopców na obiad.
5. Kuchnia pana Kleksa
W Akademii chłopcy musieli sami wykonywać niezbędne czynności i pan Kleks każdemu z nich przydzielił określoną funkcję. Sam natomiast zajmował się przygotowaniem posiłków. Wstęp do kuchni był surowo zabroniony dla uczniów do dnia, w którym pan Kleks wyznaczył Adasia na swojego pomocnika. Chłopcy pobiegli do jadalni, a Niezgódka udał się do kuchni.
Pan Kleks, ubrany w biały fartuch, zabrał się do przyrządzania potraw. Najpierw wrzucił do rondla pomarańczowe szkiełka, dodał garść białego proszku, dolał wody i namalował pędzlem zielone grochy. Dorzucił kilka płomyków świec i kiedy woda w garnku zawrzała, przelał ją do wazy i poprosił, aby Adaś zaniósł ją do jadalni. Potem zaczął piec pieczeń. Do brytfanny włożył kawałek mięsa, posypał go proszkiem i powiększył pompką. Po chwili naczynie wypełniło się smakowitą pieczenią wołową, obłożoną buraczkami i tłuczonymi ziemniakami.
Na deser pan Kleks przyrządził kompot z agrestu, lecz uznał, że nie jest smakowity i przemalował go na malinowy. Po przygotowaniu obiadu pan Kleks przechodził do jadalni i polewał pieczeń specjalnym sosem, który działał wzmacniająco na dziąsła. Po posiłku uczniowie wypełniali powierzone im obowiązki, a pan Kleks i Adaś zasiadali do jedzenia. Mężczyzna najpierw przyrządzał ulubioną potrawę swego pomocnika, a sam zjadał kilka pigułek na porost włosów. Na deser jadał kolorowe danie. Wyjaśnił chłopcu, że przed laty przebywał w Pekinie i zaprzyjaźnił się z doktorem Paj-Chi-Wo, który nauczył go wyrabiać jadalne farby. To właśnie medyk nauczył go wszystkiego, co potrafi i zdradził mu wiele tajemnic.
Po obiedzie chłopcy szli do parku, gdzie pan Kleks wymyślał dla nich rozmaite zabawy. Tego dnia bawili się w poszukiwaczy skarbów. Wszyscy uczniowie rozbiegli się po parku. Adaś zaproponował Arturowi, aby wspólnie wyruszyli na wyprawę. Po naradzie zabrali latarki, sznury, ostry nóż i garść kolorowych szkiełek, i tak zaopatrzeni udali się w stronę wschodniej części parku.
Po jakimś czasie dotarli pod rozłożysty dąb i ponad głowami dostrzegli szeroką dziuplę, która bardzo ich zaintrygowała. Wspięli się na drzewo i znaleźli się w dziupli. Zdumieni, ujrzeli schodki, prowadzące na dół. W ciszy zeszli po schodach i dotarli do ogromnej groty, pośrodku której stały trzy żelazne skrzynie.
Adaś otworzył pierwszą z nich i ujrzał maleńką żabkę ze złotą koroną na głowie. Żabka wyjaśniła, że przez pomyłkę zabłądzili do sąsiedniej bajki o Królewnie Żabce, która nie ma końca. Poprosiła, aby zostawili ją w spokoju, a będą mogli zabrać to, co zawierają dwie pozostałe skrzynie. Chłopcy ukłonili się grzecznie i zamknęli wieko. W drugiej skrzyni odnaleźli złoty gwizdek, a w trzeciej złoty kluczyk. Adaś zaśmiał się, nieco rozczarowany znaleziskiem i zagwizdał na gwizdku. Wówczas jakaś siła uniosła ich w górę i zanim zdążyli się zorientować, stali przed dębem.
Zachwyceni przygodą pobiegli nad staw, gdzie zastali pana Kleksa i kolegów, którzy również wrócili z poszukiwań. Obok leżały różne znalezione przedmioty. Adaś i Artur pokazali swoje skarby. Pan Kleks przyjrzał im się w skupieniu i odparł, że kluczyk otwiera wszystkie drzwi, a gwizdek przenosi w to miejsce, w którym chce się przebywać. Uznał, że chłopcy spisali się najlepiej ze wszystkich i nagrodził ich dużymi piegami, które przykleił na ich nosach. Potem pan Kleks poprosił Adasia, aby opowiedział o swojej przygodzie, którą przeżył podczas latania.
6. Moja wielka przygoda
Tamtego dnia Adaś, który zawsze sądził, że latanie jest rzeczą niezwykle łatwą, nabrał powietrza w płuca i poczuł dziwną lekkość. Wydał policzki i zaczął wznosić się w górę. Budynek Akademii pana Kleksa oddalał się i zmniejszał coraz bardziej, a Adaś leciał coraz wyżej. Dopiero w powietrzu uświadomił sobie, że nie wie, jak pokierować swoim lotem. Zawisł więc w powietrzu, a wiatr unosił go w nieznanym kierunku. Po jakimś czasie ujrzał pod sobą miasto, w którym domki stały obok siebie niczym pudełka od zapałek, a ludzie byli wielkości mrówek. Jego lot trwał i powoli zapadł zmierzch. Adaś poczuł trwogę i wyczerpany płaczem, zapadł w sen.
Nagle przebudziło go silne uderzenie w plecy. Otworzył oczy i ujrzał przed sobą mur z niebieskiego szkła. Okazało się, że stał na ziemi, lecz była ona przezroczysta i błękitna jak niebo. Ruszył wzdłuż muru i po paru minutach znalazł bramę. Nieśmiało zapukał. Wówczas w jedno z okienek otworzyło się i ukazał się w nim groźny buldog, który warknął i zniknął. Po chwili okienko otworzyło się ponownie i Adaś zobaczył łeb białego pudla, który zaszczekał przyjaźnie. Chłopiec zagwizdał i w oddali usłyszał znajome szczekanie. W okienku pojawił się Reks, ulubiony mops Adasia.
Brama otworzyła się na oścież i Adaś ujrzał niezwykły widok. Po obu stronach szerokiej ulicy stały psie budy, otoczone ślicznymi ogródkami. Wszędzie spacerowały psy, poszczekując wesoło i merdając ogonami. Chłopiec zapragnął upodobnić się do nich i zaczął chodzić na czworakach, naśladując psią mowę. Nagle usłyszał głos Reksa. Psiak wyjaśnił mu, że każdy, kto zjawia się w ich mieście, zaczyna rozumieć psią mowę. Potem dodał, że Adaś trafił do psiego raju, do którego dostają się wszystkie psy po śmierci. Ludzki raj znajdował się znacznie wyżej i ludzie często odwiedzali w drodze do niego psi raj. Reks opowiedział, że kilka miesięcy wcześniej wpadł pod koła samochodu i nie przeżył wypadku.
Później przedstawił chłopcu swoich przyjaciół i oprowadził go po mieście. Adaś z podziwem obejrzał Plac Doktora Dolittle, na którym stał pomnik weterynarza zrobiony z czekolady. Wokół niego zebrało się mnóstwo psów, które zjadały czekoladę. Chłopiec przyłączył się do nich, odgryzając część buta posągu. Następnie wraz z Reksem udał się do jego pałacu na szklankę mleka. W ogródku za domkiem rosły krzaki serdelkowe i kiełbasiane. Rozsiedli się w salonie, pijąc mleko o smaku lodów śmietankowych, po czym ruszyli w dalszą drogę. Zbliżyli się do ulicy Dręczycieli i Adaś ujrzał niezwykły widok.
Po obu jej stronach na postumentach stali chłopcy w różnym wieku i każdy z nich wyznawał winy, których dopuścił się względem własnego psa. Reks wyjaśnił, że chłopcy dostają się tu podczas snu, a po przebudzeniu są przekonani, że wszystko im się śniło i nigdy więcej nie dręczą swoich psiaków.
Przez resztę dnia Adaś zwiedzał psi raj, poznając różne ciekawe miejsca. Potem wrócili do domu Reksa i zaczęli rozmawiać o pośmiertnym życiu psów. Chłopiec czuł się dobrze w tym miejscu, lecz po jakimś czasie zaczął się nudzić. Z rozpaczą myślał, że już nigdy nie zobaczy Akademii pana Kleksa i będzie musiał na zawsze zostać w psim raju. Pewnego dnia, kiedy wygrzewał się na słońcu w ogrodzie, usłyszał nad sobą znajomy głos i z radością ujrzał Mateusza. Szpak podał mu kopertę z listem od pana Kleksa, w którym mężczyzna pouczał go jak ma pokierować swym lotem. Adaś pożegnał się z psami, dziękując im za gościnę i kierując się wskazówkami pana Kleksa dotarł do Akademii. Okazało się, że nie było go na ziemi dwanaście dni.
7. Fabryka dziur i dziurek
Pewnego dnia o godzinie czwartej pan Kleks zebrał swoich uczniów i zaprowadził ich do najciekawszej fabryki na świecie. Kierownikiem fabryki był inżynier Kopeć, przyjaciel pana Kleksa, który obiecał oprowadzić chłopców po wszystkich halach. Fabryka mieściła się za ostatnim przystankiem tramwajowym i prowadziły do niej ruchome chodniki. Na powitanie uczniów wyszedł inżynier Kopeć i serdecznie objął pana Kleksa. Potem poprosił chłopców, aby niczego nie dotykali i wszyscy ruszyli do fabryki dziur i dziurek. Fabryka składała się z dwunastu olbrzymich gmachów o przezroczystych murach i szklanych dachach.
W pierwszej hali stały maszyny, przy których pracowali robotnicy, ubrani w skórzane fartuchy i hełmy o czarnych szkłach. Były tu wyrabiane dziurki od kluczy, dziurki w nosie i w uszach oraz mniejsze dziurki różnego typu. Pan Kleks podszedł do jednego z wagoników, na których leżały gotowe dziurki i wymienił swoje zużyte dziurki w nosie na nowe.
W następnych halach produkowano dziury i dziurki większych rozmiarów, między innymi dziury w łokciach, dziury w moście a nawet dziury w niebie. W jednym z budynków znajdowała się sortownia, w której doświadczeni pracownicy zajmowali się pomiarami i sprawdzaniem gotowych dziur. W ostatnim mieściła się pakownia, gdzie wyspecjalizowane robotnice pakowały dziury i dziurki do skrzynek. Inżynier Kopeć podarował chłopcom dwie skrzynie dziurek do obwarzanków, z których pan Kleks po powrocie do Akademii upiekł przepyszne ciastka.
Późnym wieczorem chłopcy wrócili do szkoły, gdzie czekała na nich przykra niespodzianka. Okazało się, że wszystkie pomieszczenia Akademii opanowane zostały przez muchy. Uciążliwe owady unosiły się w powietrzu i obsiadały wszystkie przedmioty, a na widok ludzi rzuciły się na nich. Nic nie było w stanie ich przepędzić, były coraz bardziej natarczywe i leciały w bojowym szyku. Pan Kleks po długiej walce z muchami opadł z sił i zawisł w powietrzu. Wówczas rój much obsiadł go tak bardzo, że nie było go widać spoza owadów. Wreszcie pan Kleks stracił cierpliwość i przyniósł z parku pająka krzyżaka, którego powiększył za pomocą pompki. Potem umieścił go na suficie i niebawem pająk uplótł ogromną pajęczynę, w którą zaczęły wpadać muchy. Po jakimś czasie jednak działanie pompki powiększającej ustało i pająk wrócił do swych rozmiarów, a muchy w ciągu paru sekund rozszarpały go na strzępy.
Pan Kleks oznajmił chłopcom, że właśnie wymyślił nowy rodzaj muchołapek, które uwolnią Akademię od plagi much. Rozrobił w miednicy klej z mydłem i za pomocą szklanej rurki zaczął wypuszczać olbrzymie bańki mydlane, do których przyklejały się owady. Po godzinie w szkole nie było ani jednej muchy i wszyscy odetchnęli z ulgą. Wtedy zaskoczeni chłopcy ujrzeli fryzjera Filipa, który spał na kanapie w gabinecie pana Kleksa. Pan Kleks obudził niespodziewanego gościa i zamknął drzwi pokoju. Po pewnym czasie golarz opuścił gabinet, głośno oznajmiając, że pan Kleks ma poszukać dla siebie innego fryzjera. Potem dodał, że przyprowadzi kogoś w przyszłym tygodniu i opuścił Akademię, trzaskając drzwiami. Po chwili chłopcy usłyszeli jego śmiech, dobiegający od strony parku.
Do kolacji zasiedli bardzo późno. Pan Kleks siedział przez cały czas zamyślony, a po posiłku poprosił dwóch Andrzejów, aby zanieśli do sypialni dwa łóżka i pościel, ponieważ w szkole mieli pojawić się nowi uczniowie.
8. Sen o siedmiu szklankach
Niedziela pierwszego września obfitowała w niezwykle ważne wydarzenia. Był to dzień wolny od nauki i chłopcy mogli robić to, co chcieli. Pan Kleks od czasu rozmowy z fryzjerem Filipem był dziwnie milczący i całkowicie stracił humor. W Akademii zaszły zmiany. Pan Kleks przygarbił się nieco i chodził zamyślony, przez cały czas naprawiając swoją pompkę powiększającą. Stał się tak bardzo roztargniony, że przypalał wszystkie potrawy, a na każdy dźwięk dzwonka podbiegał do drzwi. Lekcje coraz częściej prowadził Mateusz.
Pan Kleks z żalem stwierdził, że zna się na magicznych proszkach, a nie potrafi poradzić sobie z Filipem, który przysporzy mu wiele zgryzot. Wyznał Adasiowi, że fryzjer chce umieścić w szkole swoich dwóch synów i groził, że jeśli nie otrzyma na to zgody, odbierze wszystkie piegi. Słowa mężczyzny zaintrygowały chłopca. Postanowił porozmawiać o całej sytuacji z Mateuszem.
Wyszedł więc do parku, aby odszukać szpaka i dostrzegł coś dziwnego. Panowało tu dziwne poruszenie, jakby strumień niewidzialnych istot przechodził pod ziemią, omijając ścieżki. Zdziwiony pobiegł w kierunku stawu. Okazało się, że cała woda była spuszczona, a na dnie sadzawki rozpaczliwie trzepotały ryby. Żaby i raki wyruszyły w poszukiwaniu nowego siedliska.
Adaś przez jakiś czas wędrował razem z nimi. W przewodniczce żab rozpoznał Królewnę Żabkę, która wyjaśniła, że pan Kleks zabrał całą wodę ze stawu, pozostawiając na pastwę losu żyjące tam stworzenia. Potem poprosiła, aby chłopiec zwrócił jej złoty kluczyk, bez którego nie mogła dostać się do żadnej bajki i ocalić swych towarzyszy. Adaś natychmiast pobiegł do Akademii i poprosił kolegów, aby zajęli się rybami ze stawu. Później zaczął szukać pana Kleksa i odnalazł go w sali chorych sprzętów. Zdziwiony zauważył, że mężczyzna skurczył się do rozmiarów Tomcia Palucha i huśtał się na wahadle zegara. Na widok chłopca zeskoczył na ziemię i natychmiast urósł. Powiedział, że to wina Filipa, który chce go zniszczyć i dlatego z trudem utrzymuje swój normalny rozmiar. Nawet płomyki świec zaczęły go parzyć i musiał je pogasić wodą ze stawu.
Adaś opowiedział mu o wymarszu żab i raków, prosząc o wydanie złotego kluczyka. Pan Kleks posmutniał i wyciągnął z kieszeni kluczyk, żaląc się, że od czasu kłopotów z fryzjerem część jego kieszeni pozarastała. Potem uczepił się wahadła zegara, a Adaś pobiegł do parku i złożył magiczny kluczyk u stóp Królewny Żabki. Żabka podziękowała mu, dając w zamian Żabkę Podajłapkę, która służyła pomocą we wszystkich sprawach. Chłopiec podziękował i grzecznie pożegnał się, a następnie pobiegł nad staw. Zastał tam pana Kleksa z kilkoma uczniami, którzy wrzucali ryby do wielkich koszów.
Kiedy wszystkie ryby były zebrane, pan Kleks zaprowadził chłopców do bajki o rybaku i złotej rybce, gdzie wrzucili zawartość koszy do morza. Po kąpieli wrócili do parku i właśnie mieli udać się na obiad, kiedy nadleciał Mateusz, wykrzykując, że dostrzegł balonik. Po chwili wszyscy dostrzegli zlatujący z nieba balonik z okiem pana Kleksa. Mężczyzna, niezmiernie ucieszony, wyjął oko i włożył je na swoje miejsce, po czym z zachwytem powiedział, że widzi życie na księżycu.
Chłopcy wrócili do Akademii, a po obiedzie pan Kleks odczytał im sen Adasia o siedmiu szklankach. Adasiowi śniło się, że się obudził, a wszystkie sprzęty zostały zamienione w chłopców. Pan Kleks oznajmił, że zabiera ich do Chin. Przed Akademią stał maleńki pociąg, który zamiast lokomotywy miał czajnik. Dzieci powsiadały do wagoników, zrobionych z pudełek do zapałek, pan Kleks wsiadł do czajnika i nagle zerwał się wicher. Adaś pobiegł do kuchni, wziął siedem szklanek i drabinę i wrócił przed szkołę. Po drabinie wspiął się na dach Akademii i dotarł do czarnej chmury, która przysłaniała niebo.
Łyżeczką zebrał cały deszcz i wlał go do pierwszej szklanki. W drugiej umieścił śnieg, w trzeciej – grad, w czwartej – grzmot, w piątej – błyskawice, a w szóstej – wiatr.
Niebo wypogodziło się, a Adaś wrócił na ziemię. W miejscu, w którym stał pociąg, nie było nikogo, a wszyscy chłopcy przemienili się w srebrne widelce. Oburzony pan Kleks wykrzyknął, że Adaś ukradł chmurę i od tej pory nie będzie padał deszcz ani śnieg, w ludzie zginą od posuchy i upału. Chłopiec spojrzał na niebo, które zamieniło się w olbrzymi czajnik i sączył się z niego złocisty wrzątek. Pan Kleks nie mógł dłużej znieść upału i zaczął się rozbierać. Nagle jego głowa zaczęła się palić, więc Adaś chwycił za szklankę z deszczem i chlusnął nią na pana Kleksa. W tej samej chwili zaczął padać deszcz, lecz padał od strony ziemi i leciał do nieba. Włosy pana Kleksa płonęły nadal i chłopiec zaczął okładać jego głowę śniegiem, który po paru sekundach pokrył cały park. Spod śniegu wyskoczyły natychmiast widelce i zaczęły obrzucać się śnieżkami.
Adaś postanowił zdmuchnąć śnieg za pomocą wiatru, który wypuścił z kolejnej szklanki. Zerwała się straszna wichura i zrobiło się bardzo zimno. Pan Kleks przeobraził się w bałwana i podśpiewywał wesoło. Adaś pomyślał, że pan Kleks odmroził sobie rozum i wylał na niego wrzątek z czajniczka. Wówczas stała się rzecz niespotykana – mężczyzna zaczął rozkwitać, wypuszczając liście i pączki kwiatów. Po paru minutach jego głowa i ręce pokryły się pierwiosnkami, które obsiadły pszczoły. Kiedy pszczoły odleciały, głowa pana Kleksa przypominała wielki bąbel. Adaś zaczął nacierać ją gradem, a po chwili pan Kleks zdjął głowę z szyi i rzucił ją chłopcu jak piłkę. W tym czasie zapadła ciemność.
Adaś wyjął błyskawicę i wyruszył na poszukiwania głowy mężczyzny, która potoczyła się w zarośla. Odnalazł ją w pokrzywach i natychmiast oddał ją panu Kleksowi. Pan Kleks zgłodniał i zjadł grzmot. Po chwili rozległ się potężny huk i mężczyzna rozpadł się na tysiąc maleńkich panów Kleksów. Adaś wziął jednego z nich, włożył go do siódmej szklanki i zaniósł do kuchni. Wówczas do pomieszczenia wdarły się widelce i usiłowały przedostać się do szklanki, w której siedział pan Kleks. W tym samym momencie Adaś obudził się i ujrzał pana Kleksa, który z uwagą wpatrywał się w jego senne lusterko.
9. Anatol i Alojzy
Przez cały wrzesień padał deszcz i uczniowie Akademii pana Kleksa siedzieli w szkole, nudząc się. Pan Kleks stał się małomówny, był smutny i zaczął wcześniej kłaść się spać. Chłopcy zrozumieli, że w ich Akademii coś się psuje, a pan Kleks ma najwyraźniej jakieś zmartwienie. Adaś przysłuchiwał się rozmowie kolegów, lecz nie brał w niej udziału. Zasnął natychmiast po położeniu się do łóżka. Obudziły go głośne uderzenia. Po chwili uświadomił sobie, że ktoś puka do wejściowej bramy. Razem z Anastazym pobiegli do parku i ujrzeli fryzjera Filipa, który stał w towarzystwie dwóch chłopców. Filip oznajmił, że przyprowadził nowych uczniów: Anatola i Alojzego.
Anatol ukłonił się grzecznie, przedstawiając siebie i młodszego brata. Anastazy i Adaś zaprowadzili niespodziewanych gości do jadalni, a następnie Adaś pobiegł po pana Kleksa. W sypialni jednak nie odnalazł mężczyzny, poszedł więc do kuchni, aby przygotować kolację dla fryzjera i jego synów. Nagle w jednej ze szklanek dostrzegł śpiącego pana Kleksa. wyjął go delikatnie i położył na talerzyku. Pan Kleks przebudził się, po czym powiększył się do naturalnych rozmiarów za pomocą pompki. Adaś poinformował go o wizycie Filipa, lecz pan Kleks uznał, że muszą poradzić sobie sami i dodał, że spotka się z nim dopiero rankiem.
Po tych słowach wjechał po poręczy na drugie piętro, a Niezgódka wrócił do jadalni. Anatol i Filip zabrali się do jedzenia, a Alojzy spał, kiwając się niczym porcelanowa lalka. Po kolacji Adaś zaprowadził fryzjera do gabinetu pana Kleksa i przygotował łóżka dla nowych uczniów. Po chwili w sypialni zjawił się Anatol, niosąc na rękach brata. Położyli Alojzego do łóżka i po paru minutach sami zasnęli.
Następnego dnia Adaś obudził się bardzo wcześnie. Po chwili obudzili się pozostali chłopcy i zaczęli przyglądać się nowym uczniom. Alojzy nadal spał, kiedy w drzwiach sypialni ukazał się pan Kleks i zbliżył się do niego. Mężczyzna pochylił się nad malcem i przypatrywał mu się uważnie. Potem zbadał dokładnie chłopca i zwrócił się do uczniów, mówiąc, że Alojzy jest lalką, która została podstępnie przemycona do Akademii. Podejrzewał, że będzie miał z nim mnóstwo problemów. Poprosił, aby kilku chłopców przeniosło Alojzego do szpitala chorych sprzętów i wyszedł z pokoju, dziwnie kurcząc się. Adaś podniósł lalkę, zaskoczony, że jest lekka niczym piórko. Wszyscy zaczęli oglądać Alojzego, dziwiąc się, że tak bardzo przypomina człowieka. Anatol wyjaśnił budowę lalki, a Niezgódka pobiegł do szpitala, gdzie czekał na niego pan Kleks.
Pan Kleks pozwolił mu zostać i poprosił, żeby rozebrał Alojzego. Potem wyjął słoik z maścią i kazał Adasiowi nacierać specyfikiem lakę tak długo, aż pod metalową powierzchnią pojawią się naczynia krwionośne. Praca ta trwała kilka godzin. W tym czasie pan Kleks zajął się sercem i płucami Alojzego. Później Adaś udał się do jadalni na obiad. W trakcie posiłku otworzyły się drzwi pomieszczenia i stanął w nich Alojzy, podtrzymywany przez pana Kleksa. Lalka przedstawiła się chłopcom i zasiadła do jedzenia, niezgrabnie posługując się widelcem. Po tygodniu nikt nie był w stanie rozpoznać w nim lalki, którą przyniósł fryzjer.
10. Historia o księżycowych ludziach
Jakiś czas później uczniowie Akademii jak każdego ranka zanieśli panu Kleksowi swoje senne lusterka. Mężczyzna poinformował ich, że nazajutrz punktualnie o jedenastej odbędzie się uroczystość, podczas której opowie, co jego prawe oko widziało na księżycu. Poprosił, aby chłopcy uporządkowali park i szkołę i przygotowali się na powitanie gości. Wszyscy ochoczo zabrali się za porządki i początkowo nic nie zakłóciło harmonii, panującej w Akademii. Wkrótce okazało się, że ktoś rozlał atrament w gabinecie pana Kleksa i zniszczył poduszki, rozcinając je nożem.
Ktoś również wysmarował klejem krzesła i poodkręcał wszystkie krany. Po południu Artur zauważył, że Alojzy przecina nożyczkami druty elektryczne. Chłopcy starali się go powstrzymać, lecz wykrzyknął, że będzie wszystko niszczył, ponieważ tak mu się podoba. Zagroził, że podpali szkołę, co przeraziło jego kolegów, którzy pobiegli do pana Kleksa. Mężczyzna zasępił się i powiedział, aby chłopcy dali spokój Alojzemu, ponieważ to wina mechanizmu, który zapewne zaprogramował Filip. Poprosił, aby okazali wyrozumiałość i wrócili do swoich zajęć.
Chłopcy wyszli z kuchni zmartwieni. Alojzy już od dłuższego czasu budził ich niechęć i był dla nich bardzo złośliwy. Starali się go unikać, lecz zawsze potrafił im dokuczyć. Adaś postanowił, że należy zabrać go ze szkoły i namówił go na wyprawę do parku. Po paru minutach Alojzy zasnął i Niezgódka pobiegł do Akademii. Po kolacji wszyscy poszli spać, nie zastanawiając się, gdzie jest lalka. Następnego dnia uczniowie wystroili się odświętnie i niecierpliwie oczekiwali przybycia gości z różnych bajek. O godzinie dziesiątej park zaludnił się najróżniejszymi postaciami, które pan Kleks uroczyście witał przy wejściu do szkoły. Wszyscy zebrali się w sali szkolnej i punktualnie o jedenastej pan Kleks wszedł na katedrę, rozpoczynając swą opowieść o księżycowych ludziach, którzy nazywali się Lunnami.
Lunnowie stworzeni byli z mglistej substancji, przypominającej obłoki i mogli przyjmować dowolny kształt. Na południowej półkuli księżyca, w Wielkiej Srebrnej Górze, mieszkał ich potężny i groźny władca, król Niesfor, który jako jedyny osiągnął najwyższy stopień doskonałości i utracił przezroczystość. Pewnego dnia król Niesfor wyszedł na powierzchnię Srebrnej Góry, co było rzeczą niespotykaną dla pozostałych księżycowych ludzi. W tym momencie pan Kleks przerwał swą opowieść i zaczął nasłuchiwać.
Wszyscy usłyszeli krzyki, dobiegające z parku. Po chwili drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Alojzy. Był wściekły i w dłoni trzymał kij. Wykrzyknął, że urządzono zabawę bez jego udziału, po czym zaczął przepędzać gości. Pan Kleks przyglądał mu się ze smutkiem i skurczył się nieco. Do Alojzego zbliżyła się Wieszczka Lalek, lecz nie mogła nic zaradzić, ponieważ nie był zwykłą lalką. Sala stopniowo opustoszała i zostali w niej tylko uczniowie i pan Kleks. Alojzy rozsiadł się na fotelu i zaczął ironicznie pogwizdywać. Wówczas pan Kleks ocknął się i nie zwracają uwagi na zuchwałą lalkę, zawołał chłopców na obiad.
11. Sekrety pana Kleksa
Od tego dnia wypadki potoczyły się bardzo szybko. Z każdym dniem pan Kleks stawał się odrobinę mniejszy, coraz bardziej roztargniony i zamyślony. Uczniowie obserwowali go z niepokojem. Alojzy robił co mu się żywnie podobało i nikt nie potrafił sobie z nim poradzić. Nie zjawiał się na lekcjach, wszystko niszczył i dokuczał pozostałych chłopcom, którzy zaczęli szczerze go nienawidzić. Pan Kleks zachowywał się wobec niego tak, jakby się go obawiał. Zmiany dotknęły również Akademię.
Gmach szkoły skurczył się, zmniejszyły się meble i sprzęty, a park zmalał. Wszyscy odczuwali smutek i narastający lęk, uświadamiając się, że koniec Akademii zbliża się nieuchronnie. W Wigilię Bożego Narodzenia pan Kleks zebrał swych uczniów w sali szkolnej i oznajmił im, że bajka o jego Akademii dobiega końca. Poprosił, aby Anastazy o północy otworzył bramę, a klucz wrzucił do stawu.
W taki właśnie sposób miała zakończyć się bajka o Akademii Pana Kleksa. Chłopcy posmutnieli i zebrali się wokół pana Kleksa, który obejmował ich serdecznie, ocierając łzy. Nadszedł wieczór i pan Kleks zaprosił ich na drugie piętro, gdzie przygotował dla nich niespodziankę wigilijną. Otworzył wszystkie drzwi do pokojów i wszedł do jednego z nich. Pośrodku pomieszczenia stała ogromna choinka, a wokół niej stały pięknie nakryte stoły. Chłopcy zasiedli do uroczystej kolacji. Po wieczerzy pan Kleks zaczął rozdawać podarunki. Kiedy wymienił imię Alojzego, okazało się, że nie ma go wśród chłopców. Anatol rozpłakał się i powiedział, że wie, gdzie jest jego brat. Z rozpaczą wyszeptał, że lalka jest w sekretach pana Kleksa.
Pan Kleks jednym susem doskoczył do okna i wypłynął na zewnątrz. Przerażeni chłopcy zrozumieli, że stało się coś strasznego. W napięciu czekali na to, co się wydarzy. Nagle otworzyły się drzwi i do sali wbiegł Alojzy. W dłoniach trzymał niewielką szkatułkę. Postawił szkatułkę na stole i wysypał z niej kilkanaście porcelanowych tabliczek, zapisanych chińskim pismem. Wtedy w otworze lufcika ukazał się pan Kleks, a Alojzy, widząc, że nie zdąży odczytać tabliczek, zrzucił je na podłogę i zaczął je niszczyć. Pan Kleks spoważniał, powiększył się za pomocą pompki i łyknął kilka pigułek na porost włosów. W ciągu paru sekund stał się dawnym i wspaniałym panem Kleksem. Następnie z szafy wyjął walizkę, postawił ją na stole i zaczął rozkręcać Alojzego. Po jakimś czasie zamknął walizkę i wszyscy odetchnęli z ulgą. Jedynie Anatol miał łzy w oczach i bał się, co powie Filipowi.
Pan Kleks znów się skurczył i wyjaśnił chłopcom, że spodziewał się takiego zakończenia swojej bajki. Potem dodał, że na tabliczkach była spisana cała wiedza, jaką przekazał mu doktor Paj-Chi-Wo. Teraz, kiedy zostały zniszczone, utracił wszystkie swoje umiejętności. Nieoczekiwanie zjawił się fryzjer Filip i ze złością oświadczył, że zabiera swoich synów do domu. Kiedy dostrzegł walizkę z rozkręconą lalką, z wściekłością spojrzał na pana Kleksa, zarzucając mu, że nie dotrzymał umowy. Wykrzyczał, że oddał cały majątek, aby mężczyzna mógł stworzyć Akademię i poprzysiągł zemstę. Wyciągnął brzytwę i zaczął ścinać płomyki świec palących się na choince. Zapadła ciemność i Adaś Niezgódka wybiegł na dziedziniec. W tej samej chwili dostrzegł Anastazego, który zgodnie z poleceniem pana Kleksa otworzył bramę. Wszyscy w ciszy zaczęli opuszczać Akademię.
12. Pożegnanie z bajką
Przestraszony Adaś usiadł na ławce i zaczął wpatrywać się w gmach szkoły, który kurczył się coraz bardziej. W pewnej chwili wyszedł z niego pan Kleks i zbliżył się do chłopca. Adaś poczuł ogarniającą go senność i zamknął oczy. Kiedy je otworzył, znajdował się w pokoju, a budynek szkoły zamienił się w klatkę, w której siedział Mateusz. Rozejrzał się po pomieszczeniu i dostrzegł półkę z książkami, wśród których znajdowały się różne bajki. U swych stóp zauważył pana Kleksa, który miał wielkość palca. Mężczyzna pożegnał się z nim, życząc powodzenia i zaczął się zmniejszać jeszcze bardziej. Po paru sekundach stał się guzikiem.
W tym samym momencie z klatki wyfrunął Mateusz i chwycił guzik. Potem zaczął się powiększać, aż stał się wytwornym, starszym panem o włosach lekko przyprószonych siwizną. Adaś ukłonił się przed nim, witając go jak księcia. Mateusz zaśmiał się serdecznie, wyjaśniając, że nie jest księciem, lecz autorem historii o panu Kleksie, którą opowiedział chłopcu, a ten uwierzył w jej prawdziwość. Po tych słowach ujął książkę, leżącą na stole i odstawił ją na półkę. Na jej grzbiecie widniał napis: „Akademia pana Kleksa”.